Skip to content
Menu

Po co Ci przeprowadzka za granicę?

„A po co Ci to?”. „Jak pojedziesz, jak języka nie znasz?”. „Tam pewnie drożyzna, przecież ceny są w euro”.

„Jak sobie tam poradzisz jak nie znasz nikogo?”.

….. i jeszcze milion innych nieproszonych rad i pytań, które usłyszycie albo może już usłyszeliście w związku z wyjazdem za granicę. Oczywiście bez sensu jest winić ludzi za to, że tak reagują, ponieważ boimy się tego czego nie znamy, a na dodatek, w naszym kraju lubimy się jednak skupiać na tym, co negatywne. Więc jeśli coś jest nowe, to często myślimy o problemach, a nie o możliwościach.

A przeprowadzka za granicę ma mnóstwo pozytywnych aspektów! Na pewno w jednym blogowym wpisie nie da się wszystkiego zmieścić, ale chciałbym Ci pokazać chociaż parę korzyści z takiego rozwiązania. Ten wpis będzie częścią cyklu dotycząca mieszkania za granicą. Chciałabym stworzyć parę wpisów dla tych, którzy się wahają i pokazać zarówno blaski i cienie. Ale tak jak wspomniałam, w tym wpisie skupię się na pozytywach!

PO PIERWSZE: NAUKA JĘZYKA

Na pewno nie jesteście zaskoczeni, że pojawiło się to u mnie na samym początku. Mieszkając za granicą musicie używać języka kraju, w którym mieszkacie, a jeśli go nie znacie i posiłkujecie się angielskim, to i tak ćwiczycie język, tylko w tym przypadku angielski. Nawet jeśli jesteście bardzo oporni na naukę, to siłą rzeczy i tak załapiecie parę słów: zobaczycie nazwę dań w menu, produkty w sklepie czy słowa na billboardach. A jeśli już znacie trochę język i chcecie go podszlifować, to będzie mnóstwo sytuacji żeby to zrobić. Od prostego zrobienia zakupów na targowisku, poprzez wizytę w urzędzie, kończąc na wytłumaczeniu hydraulikowi dlaczego nie działa wam umywalka. I co najważniejsze, uczycie się żywego języka, takiego jakim naprawdę się mówi, a od ludzi naokoło uczycie się też naturalnych reakcji.

PO DRUGIE: WYJŚCIE ZE STREFY KOMFORTU

Mieszkanie za granicą, szczególnie w państwie, gdzie jeszcze nie wiemy, co w jaki sposób „działa”, to nieustanne wystawianie się na niewygody. I to jest wspaniałe! Zobaczcie jak wygodne jest teraz nasze życie: praca w domu, jedzenie na dowóz, roboty kuchenne, jeżdżące odkurzacze. Jesteśmy w mieście, które znamy od lat i mało co jest nas w stanie zaskoczyć w codziennym życiu. I tak naprawdę mamy coraz mniej okazji, aby znaleźć się w niekomfortowej sytuacji. Mieszkając za granicą będziecie mieli bardzo dużo okazji, żeby takiej niewygody doświadczyć, nawet przy pozornie prozaicznych czynnościach takich jak kupowanie owoców. Na przykład, tutaj w Hiszpanii, w wielu warzywniakach trzeba sobie wziąć numerek z maszyny i wołają Cię po numerku; nie ma zwykłej kolejki. Możliwe, że nie będziecie o tym wiedzieli, ktoś zwróci wam uwagę, wy tego kogoś nie zrozumiecie. Ale właśnie na tym to polega! Wychodzenie ze strefy komfortu jest dobre dla naszego mózgu i dla naszego rozwoju osobistego.

PO TRZECIE: POZNAWANIE NOWYCH LUDZI

Nie oszukujmy się: mając już swoją grupkę starych znajomych, z którymi zawsze przebywacie, z biegiem czasu możecie mieć coraz mniejszą ochotę na wychodzenie do nowych ludzi. I nie zrozum mnie źle: Ci sami znajomi o kilku, kilkunastu lat to nic złego, takie znajomości są  nie do przecenienia! Ale za granicą, w szczególności jeśli nikogo nie znacie, będziecie musieli „wyjść do ludzi”. Co więcej, jeśli jesteście cyfrowi nomadami, nie będziecie mieli okazji poznać ludzi w pracy, bo wasze biuro jest w domu. Więc tym bardziej będziecie musieli się wysilić i spróbować zawrzeć jakieś znajomości. Ma to też swoje zalety: prawdopodobnie będziecie mieli okazję nie tylko poznać lokalsów, ale również ludzi z innych krajów, o bardzo odmiennej kulturze, sposobie życia i patrzeniu na świat. To na pewno pozwoli wam poszerzyć horyzonty, być bardziej tolerancyjnym, a może nawet zmieni wasz sposób myślenia. Dodatkowym „skutkiem ubocznym” takich znajomości jest możliwość odwiedzenia tych znajomych w ich kraju albo pokazanie im kiedyś Polski.

PO CZWARTE: ZWIEDZANIE

Mieszkając w innym kraju macie szansę o wiele lepiej go poznać, bo po prostu jesteście na miejscu. Nie musicie za każdym razem wydawać na bilet do Polski, i z powrotem, żeby odwiedzić miejsca, które zawsze chcieliście zobaczyć. Oczywiście nie zawsze będziecie mieli czas i środki żeby przejechać wszystko wzdłuż i wszerz, ale możecie zwiedzić chociaż najbliższą okolicę. Nie musicie się spieszyć i nie czujecie presji, żeby jak najwięcej „odhaczyć”. Możecie zwiedzać na spokojnie, bo jeśli nawet nie uda wam się wszystkiego zobaczyć, to prawdopodobnie będziecie mieć jeszcze okazję, żeby wrócić do danego miejsca.

PO PIĄTE: POZNANIE KULTURY

I jeszcze ta ostatnia rzecz, która dla mnie jest niesamowicie ważna. Mieszkając w danym kraju możecie poznać jego kulturę od środka. Macie czas żeby poobserwować ludzi na ulicy, podejrzeć jak się zachowują, jaki jest tryb życia, o której godzinie wychodzą do baru, jak mają urządzone domy etc. Możecie brać udział w lokalnych świętach, zapytać się o ich symbolikę i w pewien sposób przeżywać je razem z miejscowymi. Może będziecie mieli okazję iść na ślub albo jakąś uroczystość rodzinną i zobaczyć w jaki sposób obchodzone są różne wydarzenia. Na pewno niejedna rzecz was zaskoczy i takie zagłębianie się w kulturę może być dla was niesamowitym doświadczeniem.

NA KONIEC: CZY JEST MOŻLIWE, ŻE NICZEGO Z TEGO NIE DOŚWIADCZYCIE?

Oczywiście, że tak! Bo możecie przeprowadzić się np. do Londynu, chodzić tylko do polskiego sklepu, spotykać się ze znajomymi z Polski, nic nie zwiedzać i nigdzie nie wyjeżdżać. Wieczory spędzać na Netflixie (albo ze wspomnianymi wcześniej znajomymi z Polski) i nie wykazywać żadnego zainteresowania kulturą kraju, w którym mieszkacie. To jak będzie wyglądał wasz pobyt za granicą zależy tylko i wyłącznie od was.

Bo może się też zdarzyć, że po prostu nie jesteś gotowy na zmianę… Ale o tym przeczytasz w kolejnym wpisie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

si-hiszpanski_5

Nazywam się Marzena i od ponad 10 lat uczę języka hiszpańskiego. Języki obce są bliskie mojemu sercu odkąd pamiętam, ale moją prawdziwą miłością, i to od pierwszego wejrzenia (albo usłyszenia) jest właśnie hiszpański! Moją misją jest pokazywanie i nauczanie naturalnego języka, takiego jaki możesz usłyszeć w zatłoczonym hiszpańskim barze, robiąc zakupy w osiedlowym sklepiku albo w trakcie rozmowy dwóch sąsiadów.